Planując majówkę w Austrii chcieliśmy odwiedzić tamę wodną Kaprun oraz przejechać drogę alpejską Großglockner.
Niestety obie atrakcje były nieczynne na początku maja więc obeszliśmy się smakiem.
Na szczęście znaleźliśmy dla nich godne następstwo, mianowicie wodospad Krimml oraz nie byle jakie miasteczko – Innsbruck.
O wodospadzie wcześniej nie słyszeliśmy pomimo, że jest on jednym z najwyższych wodospadów w Europie! Jego długość to 380 m wysokości (od 1470 m n.p.m. do 1090 m n.p.m.). To co widać poniżej to jedynie dolna część wodospadu.
Przy wodospadzie znajduje się ścieżka prowadząca na punkt widokowy, z którego można podziwiać przelewające się litry wody pod łukiem tęczy 😉 Brzmi jakby zaraz miał wskoczyć do posta jednorożec ale naprawdę wodospad robi wrażenie!
Trochę informacji technicznych:
W pobliżu wodospadu znajduje się kilka płatnych parkingów. Wbrew pozorom parking nr 1 jest najdalej więc kierujcie się do parkingu nr 4 położonym zaraz obok Visitor Center.
Należy pamiętać, że wodospad udostępniony jest zwiedzającym od 1 maja do 27 października (dane na 2018 r.).
Bilety kosztują 9.8 E/osobę lub 4.9 E/dziecko. Cena obejmuje darmowy parking, wejście na wodospad oraz wstęp do Water Worlds (który jest atrakcją głównie dla dzieci, więc dorosłym nieszczególnie polecamy).
Dla osób bezdzietnych polecamy opcję kupna biletów nie w Vistor Center ale w budce na trasie do wodospadu. Wtedy przy dwóch osobach jest o dobry deal bo koszt biletu w budce to 4 E + parking za 2h – 4,5 E.
Niecałe 100 km od wodospadów znajduje się niesamowicie urocze miasto – Innsbruck. Wszystkim polecamy je odwiedzić bo jest niewielkie, a urzeka od pierwszego wejrzenia.
Żałowaliśmy, że zostawiliśmy sobie tylko kilka godzin na zwiedzanie tego miejsca. Aby dostać się do Insbrucka z Krimml najszybciej jest przejechać płatną drogą alpejską Gerlos Alpenstraße. Koszt krótkiego przejazdu to 9,5 E (sic!) ale widoki zbliżającego się Tyrolu rekompensują straty w portfelu😃
Wystarczyło zatrzymać się gdzieś na boku drogi, wyjść z samochodu, rozprostować nogi a tu nagle z zza krzaków powitał nas piękny widok wart miliony monet!
Spacerując po Innsbrucku ciężko się zgubić. My zostawiliśmy samochód w jednym z płatnych, podziemnych parkingów i udaliśmy się w kierunku ulicy Marii Teresy oraz placu, na którym znajduje się słynny budynek, a raczej dach 😃 Dach pokryty złotą dachówką jest w zasadzie balkonem dobudowanym do dawnej rezydencji Fryderyka IV Habsburga – władcy Tyrolu. Dach pokrywa ponad 2600 sztuk pozłacanych płytek dlatego w dzień pięknie odbija światło.
Złoty dach/balkon nie jest jedyną atrakcją na starówce. Oprócz bogato zdobionych, kolorowych fasad kamieniczek zobaczymy również kolumnę św. Anny (Annasäule) powstałą w 1706 roku. Jest to tzw. miejsce spotkań i patrząc na tłum ludzi odpoczywający pod kolumną, przypomina nam to wrocławski pręgierz 😃
Zaraz obok znajdują się ekskluzywne sklepy a wśród nich Swarovski. Nie bez powodu bo historia pewnego młodego Czecha, czeladnika toczy się właśnie tu w Tyrolu. Młody Daniel Swarovski W 1982 r. opatentował elektryczną maszynę do szlifowania kryształu i dzięki temu wynalazkowi rozhulał swoją niewielką firmę. Przeniósł biznes do Austrii aby uciec przed konkurencją i wykorzystać okoliczną wodę do wytwarzania energii dla swojej fabryki. W pobliżu miasta znajduje się ośrodek Swarovski Kristallwelten (Kryształowe Światy Swarovskiego) otwarty dla zwiedzających od 1995 roku.
Idąc dalej, natrafiliśmy na łuk triumfalny powstały w 1795 roku z okazji ślubu syna cesarzowej Austrii Marii Teresy. Co ciekawe gdy ustawiliśmy się na przeciwko łuku aby zrobić dobre zdjęcie, okazało się, że w jego „środku” ukazała nam się skocznia narciarska Bergisel! To się nazywa upiec dwie pieczenie na jednym ogniu 😃
Skręcając w wąskie uliczki trafiliśmy na deptak znajdujący się przy rzece Inn. To od niej pochodzi nazwa tego miasta. Na tzw. Marktplatz odpoczęliśmy chwilę i cyknęliśmy parę zdjęć aby utrwalić najsłynniejszy, pocztówkowy widok Innsbrucka czyli kamieniczki przy ul. Marii-Hilf-Strasse.
Wracając na parking zahaczyliśmy o słynną kawiarnię Strudel Café Kröll i wzięliśmy jabłkowego strudla na wynos. Bo przecież nie wypadałoby wyjechać ze stolicy Tyrolu, nie próbując tego deseru:-)
Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda wodospad Krimml z lotu ptaka oraz „przejść się” po Innsbrucku – zapraszamy na video relację:
.
.
.
A na dokładkę kilka zdjęć stolicy Tyrolu:
Pe.