Jest na świecie miejsce, które pobudza jak żadne inne. Miejsce, które kusi, obiecuje, prowokuje i podrażnia do granic możliwości. Oferuje bogactwo, sławę, diamenty i życie w świetle reflektorów.
Jeśli ktoś się skusi na ten flirt, musi liczyć się jednak z brutalną grą o przeżycie – w tej grze liczy się tylko wygrana, a przegrani kończą rozerwani przez marzenia i wewnętrzne demony, które nie opuszczą ich do końca swoich dni. I pomimo tego, że gra wydaje się nie warta świeczki (wszakże walczyć trzeba do usranej śmierci), to na przybycie do Los Angeles decyduje się coraz więcej ludzi, którzy jak zaślepione ćmy pędzą wprost na rozpędzony reflektor zbliżającego się pociągu.
Jednak jest w tym mieście coś magicznego. Coś co sprawia, że kocha się je pomimo wszelkich wad i chce tam się wracać, być tam i chłonąć to miejsce każdym porem swojego ciała, aby w końcu stać się jego częścią.
I to pomimo tego, że wszystkie możliwe media starają się wszystkim wpoić, że jest to najgorsze miasto na świecie. Bo kto choć raz nie słyszał (albo nie widział filmu, serialu, gry itp.) o tonach narkotyków, alkoholu, brudnych pieniędzy, prostytucji, terminatorów, broni, wojny gangów i wszystkich innych możliwych nieszczęść tego świata, które wylewają się z każdej szczeliny tego miasta? No i nie zapominajmy też o próżnych, ponaciąganych i napuchniętych od silikonu miliarderów/celebrytów, którzy zdobyli swoje fortuny dzięki zdeptaniu innych i zaprzedaniu duszy diabłu.
Cóż – z perspektywy normalnej osoby wygląda to nieco inaczej…
Miasto pełne jest przemiłych i i pomocnych ludzi, od których czuć było bijący luz i optymizm, a to czym karmią nas mainstreamowe media, to tylko niewielki odsetek, którym nie warto się przejmować.
Jeśli ktoś planuje odwiedzić Los Angeles, musi liczyć się z tym, że zakocha się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Bezpamiętnie, zapominając o wszystkich jego niedoskonałościach.
Bo jest po prostu cudowne – cudowni ludzie, (gdzie niemal każdy szuka kontaktu wzrokowego, tylko po to, aby się uśmiechnąć, zagadać, czy choćby pozdrowić); cudowne i niepowtarzalne miejsca – zróżnicowana zabudowa, piękne dzielnice, bliskość oceanu i niesamowite plaże ciągnące się niemal przez całą długość wybrzeża; no i nie bez znaczenia jest cudowna pogoda – niemal non stop świecące słońce i temperatury oscylujące w okolicach 20-25 stopni celsjusza sprawiają że aż chce się żyć i ładować baterie od całego otaczającego świata.
Ale czego się spodziewać po miejscu liczącym ponad 15 milionów ludzi (dla przypomnienia w Polsce żyje nieco ponad 38 milionów), którzy przyjeżdżając z każdego możliwego miejsca na ziemi zbudowali miasto bazując na swoich marzeniach i tym co kochają najbardziej?
Każdy może tam znaleźć coś dla siebie i prędzej czy później poczuje się tam jak w domu.
1. Venice i Santa Monica
Jeśli ktoś szuka miejsc pełnych ciekawych ludzi, imprez, typowego Kalifornijskiego luzu powinien odwiedzić Venice oraz sąsiadującą Santa Monica. Venice co prawda w niczym nie przypomina swojego Włoskiego odpowiednika (no może poza kanałami, w których też jest hm… woda? ) Jest rewelacyjną miejscówką, w której ciągle czuć hipisowkiego ducha, a młodość rządzi się swoimi prawami – wszędzie uśmiechnięci i tańczący ludzie, wszędzie unoszący się słodkawy zapach zielska, pełno sklepików, straganów, ulicznych grajków, performerów, kawiarni, knajpek, klubów, galerii sztuki, rowerów (i rowerzystów), cyrkowców, i wszystkiego co kojarzyć się może z dobrą zabawą i czillem. Dodać do tego przeogromną plażę, boiska do wszelkich możliwych sportów, skateparki i otwarte siłownie, no i oczywiście bliską odległość do charakterystycznego molo w Santa Monica i robi się z tego miejsce w którym można rozkochać się bez pamięci, a przy tym świetnie się bawić robiąc co dzień coś nowego. Tak zecydowanie pokochałem Venice za tą swoją kolorową i różnorodną brzydotę i z chęcią spędziłbym tam kilka długich pijanych tygodni…
2. Hollywood
Nie ma chyba nikogo na świecie kto nie słyszałby o Hollywood. Filmy, aktorzy, celebryci, Aleja gwiazd i Oscary – iście magiczny świat kina i telewizji… niestety tylko w kinie i telewizji. Hollywood Bulevard faktycznie pełen jest niesamowitych kin (choćby Dolby Theatre, czy China Theatre), jest sławna aleja gwiazd i niby wszystko do siebie pasuje, ale jesli mam być szczery to prawie nigdzie (wrócę do tego prawie w Las Vegas) nie widziałem takiego cyrku jak tam. Tysiące turystów, dziesiątki (lub setki) przebierańców w strojach „gwiazd” (najpopularniejszym przebraniem był spiderman), pełno samochodów, sklepów i naciągaczy. Wszędzie brudno i smierdząco. Jestem w stanie zaryzykowac stwierdzenie, że ta ulica wygląda dobrze tylko w noc roozdawania Oscarów…
3. Hollywood hills.
Wzgórza na których znajduje się jedna z bardziej charakterystycznych reklam wszechczasów. Mowa o wielkim białym napisie Hollywood. Mało kto wie, że początkowo napis brzmiał Hollywoodland i był reklamą mającą zachęcic ludzi do kupna domu w nowo powstałym osiedlu… Hollywood Land. Z czasem kilka literek odpadło, domy się posprzedawały i o mały włos napis zostałby całkowicie zlikwidowany, więc właściciele wpadli na pomysł co by napisa sprzedać. Tyle tylko, że nikt go nie chciał kupić. I tak pewnego dnia na zakup zdecydowało się miasto i od tamtej pory jego widok dumnie zdobi wzgórza Hollywood.
4. Żyjąc w filmie.
Los Angeles jest rajem dla filmowych freaków. Fakt, że znajdują się tutaj najbardziej znane studia filmowe świata sprawia, że znane wszystkim filmowe lokalizacje wyszukiwane sa najczęściej właśnie w LA i można zrobić sobie wycieczkę śladami jakiś filmów. I nie mówię tylko o studiach filmowych (jak np Universal Studios, czy Waner Bros Studios), ale też o faktycznych, „żywych” lokacjach. Kto odgadnie gdzie była wykorzystana poniższa lokalizacja dostanie cukierka:
5. Jeśli już mówilmy o śledzeniu gwiazd, warto wspomnieć o Beverly Hills.
Najdroższa i najbardziej eksluzywna część Los Angeles. Ulubiona lokalizacja wszystkich celebrytów, aktorów, reżyserów, muzyków i … członków rosyjskiej mafii. Zewsząd bije blask złota, platyny, diamentów, superluksusowych samochodów i sklepów, których wejść pilnują bramkarze, co by nikt nie wyglądający jak właściciel 40 metrowego jachtu, przez przypadek do nich nie wtargnął. A to wszystko zaraz obok wielkich posiadłości, palm i równiutkich dróg.
6. Obserwatorium Griffitha.
Bardzo fajne miejsce „kids friendly” w środku obserwatorium możemy dowiedziec się kilku ciekawostek o naszej planecie, układzie słonecznym, a wszystko podane jest w przyjemnej i zrozumiałej nawet dla dzieci formie. Poza wartościami edukacyjnymi Obserwatorium ma najwspanialszy widok na panoramę miasta. Jak wpiszecie w google frazę „Los Angeles view”, „Los Angeles widok”, albo „panorama Los Angeles”, to w 90 procentach pojawią się zdjęcia właśnie z obserwatorium. A dla tych którzy grali w GTA 5 będzie to dość ciekawy smaczek – obserwatorium w grze, gdzie dochodzi do kilku ważnych zwrotów akcji wygląda niemal identycznie jak to w rzeczywistości.
7. Plaże
„Teraz jest mała przerwa żeby włączyć podkład muzyczny:
Nie dość że są wielkie, piaszczyste, z dostępem do ciepłego oceanu i różnych atrakcji, to jeszcze kręcili tam najlepszy serial świata („Soneczny Patrol” – wiadomka). I do tego mają zajebiste nazwy „Venice Beach”, „Malibu Beach”, „Laguna Beach”, czy „Long Beach” (huehue 😉 ).
8. Downtown
W sumie to niewiele można tu napisać. Wieżowce i tyle… No i Walt Disney Hall, czyli siedziba filharmonii Los Angeles. Fajnie żeby zobaczyć, nic specjalnego poza tym. No może poza budynkiem ratusza miejskiego, który dziwnym trafem w większości filmów robi za posterunek policji…
9. Jeśli ktoś szuka mega mocny wrażeń, może przejechać się w okolicach północny do afroamerykańskich dzielnic. Najlepiej nowym ładnym samochodem.
Swoją drogą, mega wrażenie robi widok pościgu z użyciem helikopterów i kordonu policji. Takie GTA w realu 😉
10. Jeśli, ktoś woli w miarę normalne rozrywki, to zamiast wybierać się np do Compton, może skorzystać z jednego z kilku parków rozrywki.
Jest i Disneyland, i Warner Brothers Studio, i Legoland (w San Diego), oraz co najlepsze Universal Studios. O tym ostatnim opowiem nieco więcej kolejnym razem.
A wszystko to połączone ogromną siecią dróg i autostrad, dzięki czemu dostanie się z jednego krańca LA na drugi nie zajmuje więcej niż dzień – o ile oczywiście dojedziemy, bo będąc tam ma się wrażenie, że każdy z uczestników ruchu chce Was zabić. Serio – Los Angeles jest jedynym miejscem, w którym jazda samochodem wiązała się ze stałym zagrożeniem utraty życia, lub zdrowia a każda zmiana pasu, wywoływała szybsze bicie serca każdego z pasażerów. Ale da się przyzwyczaić – po prostu wciskać gaz do oporu i jechać tam gdzie się chce z nadzieją, że ktoś nas przepuści;)
A i widok taki jak ten, nie jest tam niczym nadzwyczajnym:
Poniżej reszta zdjęć, które nie zmieściły się do tekstu:
1. Venice i Santa Monica
2. Hollywood
3. Hollywood hills.
4. Żyjąc w filmie. (jak ktoś odgadnie wszystkie to niech się zgłosi po dwa cukierki)
5. Beverly Hills
6. Obserwatorium Griffitha
7. Plaże
8. Downtown
9.Compton
10. Next time 🙂