Boże, jakie życie blogera jest ciężkie. Ciągłe wyjazdy, z których nic nie ma, a jak już jest to tylko plaże, darmowe drinki z palemką, czy półnagie szwedki wywijające swoimi powabnymi ciałami na przyhotelowym basenie… Na dodatek trzeba coś pisać, a przy tak niesprzyjających warunkach jest to prawie niemożliwe.
Ale jakoś zacząć trzeba, pomimo chwilowej pustki we łbie.
Z resztą, pisząc ten tekst siedzę sam w hotelowym lobby, czekając aż film załaduje się na jutuby (moje 400MB wysyła się póki co 3 godziny). Jak widać całość składa się na wyjątkowo niesprzyjające warunki i tak jak pisałem napisać coś sensownego jest NIE-MO-ŻLI-WE…
Muszę jednak, chyba jakoś sensownie zacząć, więc muszę chyba wspomnieć, że jestem w Turcji – kraju uważanym przez naszych rodaków za kraj trzeciej kategorii, gdzie są tylko halucynacje i śmierć z niedożywienia…
A nie, to chyba była jednak Łotwa.
Oj jak ja dawno nie pociskałem takich pierdół.
Jak dla mnie Turcja jest krajem wyjątkowym. nie dość, że ma pyszne, bogate w przyprawy jedzenie, piękną pogodę, niesamowite widoki, to jeszcze wspaniałych otwartych i uśmiechniętych ludzi…
(O dziękuję za kolejnego drinka – serio nie rozpieszczają tutaj blogerów)
W każdym razie, o czym ja miałem. A tak.
Jestem w Turcji, a żeby być dokładniejszym, to w Bodrum, znajdującym się w Turcji Egejskiej, czyli niesławnej Persji, z którą z wyjątkową uporczywością walczyła kiedyś Grecja pozostawiając za sobą masę zabytków i wpływów kulturowych.
Dodatkowo muszę to powiedzieć, ale jest tu naprawdę pięknie – błękitne morze upstrzone różnymi wyspami, palmy targane wiatrem uginające się pod ciężarem fig i wspaniali ludzie. (Ale o tym już chyba pisałem)
Tu jest PIĘKNIE.
Długo się zastanawiałem, czy umieścić jeden film opowiadający o wszystkim, czy też podzielić go na kilka części. Zdecydowałem się na tą drugą opcję, bo zwyczajnie jest tutaj za dużo wszystkiego – za dużo jedzenia, miejsc, zabytków, kolorów…
Dlatego dzisiaj opowiem trochę o samym Bodrum, w którym co piątek odbywa się jeden z największych targów spożywczych w tej części Turcji. Ponadto do Turcji wyruszyłem z zamiarem pochłonięcia jak największej ilości Owoców Morza, co jak się okazało nie było takie łatwe, bo pomimo bardzo dużego dostępu do wody, Turcja nie rozpieszcza restauracjami serwującymi dania z dna morza, ale udało znaleźć się kilka ciekawych miejsc, w których serwują wyśmienite dania.
Poniżej krótki film z wizyty na targu warzywnym, oraz małe poszukiwania najlepszych krewetek świata, jak i kilka zdjęć, co by nie było nudno i małokolorowo.