Kocham ryby i wszelkie stworzenia pochodzące z morza – różnej maści ryby, krewetki, skorupiaki, małże – generalnie wszystko co morskie mógłbym pochłaniać tonami i nie odczuwać przesycenia.
Dlatego też, z braku czasu na gotowanie ucieszył mnie pomysł kolacji w sieciówce, która rybami się szczyci. Nie zniechęcało mnie nawet to, że North Fish, to tak na dobrą sprawę fastfood, tyle że serwujący „zdrowsze” jedzenie. Wszakże gdybym mieszkał na wyspach to mógłbym się żywić ukochaną rybą z frytkami i byłbym najszczęśliwsza osobą świata i niczego więcej do szczęścia by mi nie brakowało.
Nie zniechęciło mnie nawet „zacne” towarzystwo w jakim Wrocławski oddział się znajduje:
Nawet zapach ryby unoszący się już od kilkunastu metrów od stoiska nie był dla mnie niczym dziwnym – przeca to smażalnia, ryba musi kabanić, a ja wielki fan wodnego żarcia jadałem w niejednej nadmorskiej spelunie, która lepiąc się od tłuszczu serwowała wyśmienitą rybę. Dodatkowo – lokal czysty, spory wybór dań począwszy od „naszych” dorszów, czy morszczuków, poprzez „ichnie” pangi, łososie, tuńczyki, na krewetkach i kalmarach skończywszy, ponadto pełno surówek, warzyw, napojów, zup, kanapek – normalnie bomba zdrowia – w końcu hasło firmy „zdrowy jak ryba” zobowiązuje.
Cholera, czy to na pewno fast food? Coś musi być nie tak…
Kiedy przyszło do zamawiania pierwszy klops – ryba „zeszła”, co oznaczało czekanie 10 minut na kolejną dostawę. Z jednej strony mogłoby to zrazić, jednak nauczony tym, że jeśli coś cały czas ma zejście to MUSI być smaczne grzecznie czekałem na swoją kolej, tupiąc z głodu w posadzkę. Po kilkunastu minutach czekania dostałem upragniony kawałek dorsza plus frytki i sosy i tu kolejna niemiła niespodzianka – większość dodatków (sałatki itd) też zeszły i trzeba czekac kolejne kilka minut – szczerze to trochę zacząłem się irytować, jednak z głodu poprzestałem na frytkach, bo ileż można czekać?
Pisząc ten tekst z ciekawości odwiedziłem fejsbukową stronę NorthFisha i co zobaczyłem?
4733 lajki (stan na 25 czerwca 2013) – jak na fastfooda to tyle co nic. Dla porównania polski makdonald ma prawie milion fanów, kejefsi prawie 600 tysięcy, a subway polska (takie kanapki) prawie pięćdziesiąt tysi…
Chyba wiem dlaczego.
Przykro mi stwierdzić, ale dawno nie jadłem bardziej obrzydliwego…
Dorsz smakował jakby z pół roku przeleżał zamrożony pod ladą czekając na swoją kolej – mięso było rozwodnione i jakieś drętwe a do tego panierka była w ogóle niezjadliwa. Nie wiem z czego oni ją robią, ale smakowała jakby wylali na rybę spleśniałe mleko i wrzucili do rozgrzanego oleju i zapomnieli przy tym wszystkiego posolić.
Frytki – kolejny zonk – nie dość że zimne, to jeszcze jakieś suche.
Sosy? Pięknobrzmiący „pikantny” smakował jak keczup z pływającymi kawałkami cebuli, a ziołowo-czosnkowy swoją konsystencją przypominał męski ejakulat o smaku niedobrego czegoś z czosnkiem i jakimiś glutami…
Mój talerz po „kolacji” wyglądał o tak:
Nie może być gorzej?
Jak się miałem przekonać w North Fish może…
„Owoce morza”, czyli krewetki i kalmary:
Zacznę od tych drugich. Żeby kalmary były smaczne muszą być świeże – wtedy wystarczy odrobina chili i można jeść ile wlezie(tak serwowane są np. w Korei – pomimo średniofajnej konsystencji smakują wyśmienicie), a te podane przez „restaurację” leżały chyba obok świeżych, ale opon. Nie dość, że były twarde jak kauczuk, to jeszcze były totalnie bezsmakowe smaku – serio miałem wrażenie jakbym jadł kawałek twardej opony.
A nie przepraszam – kawałek twardej opony w panierce…
A krewetki? Cóż, niestety kolejny zawód. Nawet te podawane w makdonaldzie smakują o niebo lepiej <sic!>.
Zbierając informacje do wpisu odwiedziłem oficjalną stronę restauracji (www.northfish.pl) i to co ujrzałem wbiło mnie w fotel. Firma lansuje się na mega-super-ultra-zdrową, serwująca same najzdrowsze potrawy, korzystając z najlepszych badań, używając najlepszych składników bla,bla,bla.
Dla porównania stworzyłem małą tabelę pokazującą wartości odżywcze ultra zdrowej ryby z NorthFish, oraz ultra NIE zdrowego hamburgera z Burger King:
Różnica prawie niezauważalna…
Podsumowując.
Nie spodziewałem się, że idąc na rybę do smażalni coś mnie może zaskoczyć. No serio – co może być skomplikowanego w zapanierowaniu świeżej(słowo klucz) ryby w cieście i wrzucenie do rozgrzanego oleju? North Fish zdobywa u mnie pierwsze miejsce w kategorii „najgorszy Fast Food” i moja stopa już nigdy nie przekroczy ich progu.
Dużo lepiej wybrać się raz na ruski rok do dobrej restauracji, zapłacić za rybę 40-50zł i dostać coś co wyglądem i smakiem przypomina małe dzieło sztuki, niż wywalić kilkadziesiąt złotych w błoto…
Jedyne co uratowało mi humor po tym ferelnym wieczorze była szklaneczka lekko schłodzonego napoju wyskokowego:)
*) Dane z oficjalnej strony NorthFish (http://www.northfish.pl/potrawa/114/dorsz_w_chrupiacej_panierce.html)
**) Dane ze strony: tabele-kalorii.pl (http://www.tabele-kalorii.pl/kalorie,Big-King-Burger-King.html)