Malezja 6/7: Malezyjski raj – wyspy Perhentian

Przylatując do Malezji wiedzieliśmy, że chcemy odwiedzić nie tylko kontynent ale również wyspy.
Oprócz tętniącej życiem Langkawi,  padło na wyspy Perhentian (Kecil i Besar), gdzie jest spokojniej bo wyspy łącznie mają jedynie 15 km2.
My na nocleg wybraliśmy tę mniejszą – Kecil. Postanowiliśmy tam wypocząć i posnurkować trochę w morzu po dwutygodniowym roadtripie.
Wyspy są otwierane dla turystów od marca do października więc załapaliśmy się na otwarcie przylatując 5 marca 🙂
Czy wiecie, że linie lotnicze Firefly oferują parasolki w drodze z samolotu na lotnisko tak aby nie spalić się promieniami słońca?;-)
Dojazd.
Na wyspy niestety nie jest łatwo się dostać. Mamy do wyboru wielogodzinną podróż autobusem z Kuala Lumpur do Kuala Besut (miejsce przystani) lub samolot do Kota Bharu i stamtąd podróż (niecałe 1,5h autobusem lub 45 min taksówką) do przystani. My wybraliśmy samolot do Kota Bharu (ok. 120 zł z Kuala Lumpur/Subang) i stamtąd wzięliśmy autobus do Kuala Besut (ok. 10 zł). Najpierw jednak musieliśmy dostać się z lotniska na dworzec.
Na przystanku autobusowym nie było żadnych informacji o rozkładzie przyjazdów i odjazdów. Na lotnisku powiedziano nam, że jeździ tylko jeden autobus i będzie może za 20 min, a może jednak za 40 min… Czekaliśmy około godzinę, a pan, który leżał na przystankowej ławce i odpoczywał od ciężkiej pracy próbował nas namówić do wzięcia taksówki. Początkowo wycenił kurs na 75 RM (ok. 70 zł) jednak z upływem czasu cena spadła do 60 RM… 😃 My jednak szliśmy w zaparte i czekaliśmy na autobus. Kurs z lotniska na dworzec trwał ok. 25 min i kosztował nas 2 zł za bilet. Gdy doszliśmy do okienka na dworcu okazało się, że autobus do Kuala Besut odjechał 10 min temu, a kolejny będzie za niecałe 2 godziny… Wystraszyliśmy się, że nie zdążymy na ostatnią łódkę, która odpływa ok. 16:00-17:00 na wyspy Perhentian. Pan z okienka widząc nasze gdybanie zapytał czy chcemy kupić bilety na tę właśnie łódkę (35 RM/os w jedną stronę). Zgodziliśmy się a on ku naszemu zdziwieniu powiedział żebyśmy się nie martwili i zadzwonił do kierowcy autobusu, prosząc aby po nas zawrócił. Po 10 minutach autobus pełny ludzi przyjechał po naszą dwójkę… a my weszliśmy do środka zażenowani, że przez nas ludzie będą dłużej wracać do domów. Jednak oni nie wydawali się wcale zmartwieni, wręcz przeciwnie, uśmiechali się do nas.
W drodze powrotnej nie obowiązywały żadne konkretne godziny odjazdu autobusów, a to dlatego, że był piątek czyli dzień święty dla Malezyjczyków – taka nasza niedziela. Zostaliśmy poinformowani, że kiedy skończą się modlić – autobus przyjedzie… Był spóźniony 1.5 godziny:-)
Wschodnia część Malezji jest bardziej muzułmańska więc po pierwsze należy pamiętać aby unikać odkrytych ramion w publicznych miejscach takich jak komunikacja miejska, po drugie kiedy spytamy w sklepie o piwo możemy zostać wyśmiani (właśnie to nas spotkało):-) Ale za to dostaliśmy przepyszne koksowe lody  – prawdziwy sztos!
Łódki nie kursują z żadnym, konkretnym rozkładem. Zaczynają odpływać na wyspy około 8:00-9:00, a kończą ok 16:00-17:00. Na przystani podczas odprawy musimy od 2017 r. uiścić tzw. „marine park conservation charge” w wysokości 30 RM (niecałe 30 zł) niezależnie od długości pobytu. Sam rejs trwa od 30 – 40 minut w zależności od tego na jakiej wyspie wysiadamy lub w jakim hotelu.
Nocleg.
Niestety noclegi na wyspach nie należą do najtańszych. Przylatując w ciemno i pytając o wolne pokoje możemy dostać zniżkę ale istnieje ryzyko, że nie będzie już miejsc. Ceny wahają się od 90 – 160 zł za średniej klasy pokój z łazienką i moskitierą (bez klimy). My wybraliśmy domki przy plaży Coral beach w Ombak Resort, który serdecznie polecamy. Znajduje się on przy samej plaży, serwuje niezłe śniadania, a wieczorami organizuje wieczorki filmowe gdzie na rzutniku można obejrzeć film w tle szumiących fal.
Co robić na wyspie.
Przede wszystkim wypoczywać. Nie ma tu dróg więc nie ma samochodów. Można poczuć się jak na rajskiej plaży szczególnie jeśli trafimy na „niski sezon” i co za tym idzie mniej ludzi. Można za to spotkać inne istoty takie jak warany leśne. My 1,5 -metrowego koleżkę zamieszkującego pod naszym oknem nazwaliśmy – Gucio 😃
Na wyspie jest kilka dzikich plaż więc można wybrać się na spacer szukając tej niebiańskiej.
Niestety prądy morskie „wyrzucają” na wyspę masę śmieci. Podobno przed otwarciem wyspy – w lutym, usunięto metrową warstwę plastikowych odpadów z tutejszej  plaży Long Beach…
Można również wybrać się na treking po wyspie. Jednak w 35 stopniach i wysokiej wilgotności po 2 godzinach człowiek jest już wyczerpany. My jednak udaliśmy się na północ wyspy żeby zobaczyć opuszczoną przystań tzw. Broken Jetty. Nie mam pojęcia dlaczego przystań powstała pośród niczego. Może planowano tam budowę hotelu?
Obowiązkowym punktem wypoczynku na wyspie jest snorkling lub nurkowanie. My wybraliśmy to pierwsze i wyruszyliśmy na kilkugodzinną wycieczkę niewielką łódką w poszukiwaniu zwierzyny morskiej. Udało nam się zobaczyć niezliczone ilości rybek, żółwia morskiego oraz rekiny rafowe. Polecamy każdemu, a podwodne ujęcia możecie zobaczyć w naszym, poniższym video:
Na takich małych wyspach istnieje duża szansa na częste interakcje z ludźmi. My poznaliśmy przeuroczą francuzkę Chantel, która od wielu lat podróżuje sama po świecie. Opowiadała nam swoje historie z podróży a my z wielkim zaciekawieniem słuchaliśmy jej. Zapamiętamy ją za jej otwarty umysł, odwagę, serdeczność i szczery uśmiech:-)
Gdy siedzi się kilka godzin na przystanku autobusowym na drugim końcu świata, w 35 – stopniowym upale nie myśli się „ale pech”… To jest właśnie jeden z takich momentów gdy zapomina się o stresach codzienności. Jest to moment gdy można poznać wielu nowych ludzi,  usłyszeć ich historie, wymienić się doświadczeniami i po prostu miło spędzić wspólnie czas. Dla takich chwil warto ruszyć się z domu i być otwartym na innych.
Pe.



Images are for demo purposes only and are properties of their respective owners. Old Paper by ThunderThemes.net