Malezja 1/7: Penang – kulinarna mekka Malezji

Nowy 2018 rok rozpoczęliśmy z tzw. „pierdolnięciem”. Pewnego styczniowego wieczoru, gdy było już zupełnie ciemno i zimno za oknem…
a zaraz… to była 16:00…
Przeglądałam leniwie internety marząc o kolejnej wyprawie.
Tym razem dłuższej i trochę dalszej niż zwykle… Pomysł Azji Południowo-Wschodniej zaczął powoli dojrzewać w naszych głowach pomimo, że Bartek nie był do samego końca przekonany.
Nie ukrywaliśmy, że Azja nigdy nie była naszym wymarzonym kierunkiem.
Nasze serce było cały czas w Ameryce Północnej, a w marzeniach coraz częściej pojawiała się Południowa.
Od tygodnia Qatar Airways bombardował mnie reklamami o promocjach biletów lotniczych w kierunki azjatyckie. Z racji tego, że chcieliśmy zimą gdzieś urwać się na 2 tygodnie, a w pracy pojawiła się taka możliwość, powiedziałam w końcu na głos: „Bartek, rezerwować tą Malezję?”. No i się zaczęło. Burza mózgów. „Tak, nie, eee, nie wiem, może kiedyś, może nigdy, może jednak…”  Pod koniec dnia usłyszałam „A dobra tam (w rzeczywistości było to inne słowo –  if you know what I mean) – Kupuj!” I tak w mroźny lutowy dzień siedzieliśmy w pociągu do Warszawy, a stamtąd wylecieliśmy na wyspę Penang (z przesiadką w Katarze). Stety/niestety przesiadka trwała 2 godziny więc nie udało nam się zarezerwować wycieczki po mieście*
Pod sam koniec relacji z Malezji opublikujemy oddzielny post dotyczący samych lotów liniami Qatar Airways.
Po wyjściu z lotniska uderzył nas podmuch gorącego i dusznego powietrza. Po wejściu do „Uberka” lunęło. Zastanawialiśmy się nad zakupem internetu,  właśnie na potrzeby zamówienia ubera/graba, lecz na każdym lotnisku był internet, w hostelach/hotelach/airbnb tak samo, a jak znajdowaliśmy się na zadupiu szukaliśmy najbliższego hotelu lub knajpy z internetem i tam prosiliśmy o hasło do wi-fi. Dało radę.
Te 25 minut jazdy samochodem przeżyliśmy w ciszy nie wierząc gdzie właśnie się znajdujemy. Przecież jeszcze 16h temu było -6 stopni.
Malezja od pierwszych kilku godzin nas zauroczyła.
Po przyjeździe wypiliśmy ćwiartkę kupionego na bezcłówce Jamesona i poszliśmy w kimę na dwie godziny. Jak się obudziliśmy przestawało lać więc wygłodniali poszliśmy szukać food courtu czyli po prostu ulicznego jedzenia.
Jako, że Penang słynie z najlepszego jedzenia w całej Malezji, ruszyliśmy to sprawdzić. Idąc pustymi ulicami George Town podziwialiśmy piękno „odrapanych” budynków, pamiątki czasów kolonialnych kiedy to Malezja była pod panowaniem Anglików.
Zdjęcia robiłam co minutę. GeorgeTown nas kupiło, no… A lekkie odurzenie łiskaczem pewnie trochę spotęgowało pierwsze wrażenia😃
Znaleźliśmy nasz pierwszy i zarazem mogę powiedzieć (napisać) teraz najlepszy food court w Malezji – New Lane Hawker Center.
Po 15-minutowej wymianie słów z Panem, który z zaangażowaniem grillował małe szaszłyki na grillu zamówiliśmy 10 takich sztuk (satay) z kurczaka i jagnięciny.
Są one marynowane minimum dobę w gęstej mieszance przypraw i miodzie. Z racji lekko pikantnego smaku podawane z ogórkiem i cebulą „dla orzeźwienia” oraz sosem orzeszków ziemnych (sztos!).
Niebo w gębie.
Po zabiciu pierwszego głodu zdecydowaliśmy się zamówić Char Kway Teow czyli narodowe danie w Malezji złożone z makaronu, krewetek, pasty krewetkowej, kiełbaski chińskiej oraz kiełków fasoli.
Kuchmistrz przygotowuje to danie w tym miejscu od 10 lat. Na kuchni czyli wózku widnieje zdjęcie jego szefa. Kolejka na 12 osób. Nic dziwnego, koszt takiej wyżerki to 6RM (niecałe 6 zł).
Idziemy dalej. Jako ostatnia tego dnia potrawa – wjechała zupa Curry Mee. Trochę nam się kolejność pomyliła ale za to zakończyliśmy ucztę niesamowitą zupą curry z krewetkami. Tego smaku nigdy nie zapomnę. Próbowałam odtworzyć ją w domu ale jeszcze mi się nie udało. Świeżość produktów jest nie do podrobienia.

New Lane Hawker Center skradł nasze serce i jest najsmaczniejszym miejscem, które udało nam się odwiedzić w Malezji.
Poniżej możecie zobaczyć relację z pierwszego dnia w stolicy street food’u:
Już niebawem relacja z drugiego dnia w George Town, a tam najbardziej oczojebna Świątynia, rowerem po George Town i więcej jedzenia 😉
A tymczasem łapcie krótką migawkę naszej wyprawy do Malezji i Singapuru:
*Dla tych co się nie orientują, Katar oferuje turystom bezpłatną ok. 3-godzinną wycieczkę po stolicy w ciągu dnia. Wystarczy na lotnisku zgłosić się do jednego z biur podróży i liczyć na wolne miejscówki.



Images are for demo purposes only and are properties of their respective owners. Old Paper by ThunderThemes.net