Kilka lat temu usłyszałam o pewnej, niewielkiej miejscowości położonej nad jeziorem u podnóża Alp.
Patrząc na pocztówkowe zdjęcia tego miejsca wiedziałam, że musimy kiedyś tam pojechać.
GPS pokazywał około 8 godzin jednak przez lata nie myśleliśmy o Austrii jako celu naszych podróży. Ponadto ceny w Austrii wydawały się ogromne.
Trochę mi zajęło wyszukanie tanich noclegów, a niektóre rezerwowaliśmy już na miejscu i takim sposobem trafiliśmy na lepsze promocje. Więcej o noclegach i informacjach praktycznych przeczytacie w ostatnim poście dotyczącym Austrii.
W tym roku dosyć późno zaczęliśmy myśleć o majówce, nie byliśmy pewni urlopu i dlatego przegapiliśmy tanie bilety lotnicze.
Zaczęliśmy myśleć nad opcjami. Wtedy do głowy mi przyszło… „A może to w końcu czas na spełnienie naszego marzenia i podróż do tego uroczego miasteczka ze zdjęć?”
I tak własnie wsiedliśmy w samochód (licząc, że nasza tośka da radę przejechać ok. 2500 km) i wyruszyliśmy na południe.
Naszym głównym celem było właśnie wspomniane Hallstatt, które w ostatnich latach przeżywa ogromny napływ turystów.
Gdy zaczęłam szukać informacji co dodatkowo możemy zobaczyć w Austrii lista zaczęła się szybko wydłużać.
Okazało się, że w tydzień jesteśmy w stanie zwiedzić jedynie niewielką część tego alpejskiego kraju.
Wiele miejsc z listy musieliśmy wykreślić, gdyż otwierają się dopiero od połowy maja lub początku czerwca, np. kolejka wąskotorowa na Schafberg lub jedna z największych tam w Europie – Malta, tak samo Elektrownia w Kaprun.
Prognoza pogody pokazywała, że zastaniemy słońce i 24 stopnie w Alpach co nas tym bardziej utwierdziło, że to idealny plan na majówkę pomimo, że nie był to jeszcze sezon letni kiedy wszystkie atrakcje są otwarte.
W tym roku wiosna przyszła bardzo szybko więc przemierzaliśmy trasę wzdłuż pól kwitnącego rzepaku i mleczy. Kochamy wiosnę!
Przed przekroczeniem austriackiej granicy zdecydowaliśmy się na nocleg w Czechach. I tak właśnie odkryliśmy okolice Ceskiego Krumlova: cisza, spokój, lasy, jelenie zaglądające niemalże w okna pensjonatów i rzeka … którą można przepłynąć kajakiem.
Polecamy zatrzymanie się w miejscu hotel Studenec – piękne widoki, które można podziwiać jedząc knedliki z gulaszem z jelenia w hotelowej knajpce.
Następnego dnia ruszyliśmy w kierunku austriackich jezior.
Najpierw dojechaliśmy do jeziora Traunsee.
Jest to drugie, największe jezioro w Austrii. Zaparkowaliśmy auto na bezpłatnym parkingu (przy ul. Toscanpark) i poszliśmy na spacer.
Jest tam wiele miejsc gdzie można odpocząć, zjeść coś na trawce lub przejść się w kierunku Zamku Ort, który zalicza się do najstarszych budowli krainy Salzkammergut (wybudowany w X wieku n.e.). Aktualnie jest centrum badawczym Federalnego Ministerstwa Rolnictwa i Leśnictwa.
Po dwugodzinnym odpoczynku podjechaliśmy zobaczyć tym razem największe (46,7 km2 powierzchni) austriackie jezioro czyli Attersee. Jest to przede wszystkim raj dla rybaków (wiele gatunków ryb np. węgorz, pstrąg łososiowy, miętus, troć) nurków (krystalicznie czysta woda – przezroczystość sięga 30 m) oraz surferów (nieustające wiatry).
Atersee robi wrażenie z góry, jednak z dołu wydaje się być dużo spokojniejsze niż Traunsee. Nie ma tu tak wielu turystów jak nad Traunsee. Może chowają się w górach? Każdy górołaz znajdzie u coś dla siebie, począwszy od łagodnych szlaków do wysokich na 1800 m pasm górskich.
Spotkaliśmy kilku nurków i wędkarzy. Attersee w sezonie jest miejscem sportów wodnych. Latem organizowane są regaty. Jedynie czego zabrania się w tym rejonie to sportów motorowodnych.
Austria nie ma dostępu do morza ale za to wiele jezior wygradza lokalesom jego brak.
Wcześniej zaplanowaliśmy nocleg nad jeziorem Wolfgangsee więc tego dnia był to nasz cel. Odległości w Austrii nie są długie więc spokojnie w ciągu jednego dnia byliśmy w stanie zobaczyć kilka jezior.
Po drodze do Wolgangsee minęliśmy również mniejsze jeziora takie jak Krottensee lub Egelsee.
Sama jazda samochodem sprawiała nam ogromną frajdę. Krajobraz alpejskich gór i wód dookoła robił wrażenie. W sumie można by nieładnie powiedzieć, że Austria to taka brzydsza siostra Szwajcarii ale nadal zachwycająca 😉
Przy wspomnianym Wolfgangsee znajduje się szczyt Schafberg na który można wjechać czerwoną, wąskotorową kolejką z 1893 roku ale dopiero od 10 maja.Także niestety zabrakło nam kilku dni do otwarcia.
Pamiętajcie, żeby przed wizytą w jakimkolwiek turystycznym miejscu w Austrii sprawdzić na oficjalnej stronie dokładne daty otwarcia.
Minęliśmy kilkoro rodaków, którzy w niektórych miejscach „pocałowali klamkę’.
Po Wolfgangsee odbywają się również rejsy statkiem więc jest to przyjemne miejsce, zaraz nieopodal Salzburga gdzie lokalsi i turyści wypoczywają w weekendy.
A jak ta miejscówka komuś się znudzi… zaraz obok czeka mnóstwo innych, równie uroczych atrakcji. Ale nie wszystko na raz:-)
Nasz główny cell Hallstatt był coraz bliżej ale o tym przeczytacie już niebawem 🙂
Tymczasem zapraszamy na video relację z Austriackiej Majówki:
Pe.