Często można usłyszeć różne opinie na temat Wysp Kanaryjskich. Jedni mówią, że nie ma tam nic poza białymi plażami, litymi skałami i „marsjańskim” klimatem. Inni, że jest zielono, górzyście i jednym słowem cudownie. Jak zatem jest naprawdę? Cóż obie strony mają rację.
Do archipelagu przynależy kilka wysp wulkanicznych i nie będzie kłamstwem stwierdzenie, że każda z nich jest inna. Piaszczysta Fuertaventura zachęca swoimi rozległymi plażami i łagodnymi zejściami do oceanu, kosmiczna Lanzarote kusi niesamowitymi wulkanicznymi krajobrazami, a La Palma czy Teneryfa oferują mnogość ścieżek turystycznych po przepięknych zielonych górach. Każda jest inna i każda jest wspaniała, zatem – od której zacząć? Być może dobrym rozwiązaniem będzie centralna wyspa archipelagu, czyli Gran Canaria, która jakby w pigułce oferuje wszystko co możemy znaleźć na innych wyspach.
Na wstępie kilka przydatnych informacji:
- Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii więc obowiązującą walutą jest EURO.
- Większość mieszkańców mówi w innych językach niż hiszpański (np angielski czy niemiecki), jednakże zawsze dobrze znać kilka słówek w lokalnym języku, ponieważ miejscowi doceniają nawet najbardziej karkołomne próby porozumiewania się w ich ojczystej mowie.
- Jeśli ktoś myśli o zakupach, to Kanary są idealnym miejscem – wszystkie przez bardzo niskie podatki. Ciuchy, paliwo, alkohol, wyroby tytoniowe czy perfumy są niekiedy tańsze o kilkanaście procent niż w Polsce*1
- Po wyspie najlepiej poruszać się samochodem. Ceny wynajmu zaczynają się już od 14 EUR za dobę, a wiele hoteli ma podpisaną umowę z wypożyczaniami i auta dostarczane są pod drzwi hotelowe co jest bardzo dużym ułatwieniem*2
- Wyspa oferuje mnogość rodzajów zakwaterowania. Można znaleźć wielkie hotele, małe moteliki, domy czy apartamenty gotowe pod wynajem. Jeśli ktoś nie wie czego dokładnie szuka, polecamy śledzić ceny na portalach organizujących gotowe wycieczki, lub na stronach z ofertami prywatnymi (jak airbnb.com czy booking.com).
Znając wspomniane wyżej informacje możemy zacząć wycieczkę (punktem startowym jest Playa del Ingles w którym nocowaliśmy, poniższy plan jest tylko naszą propozycją, którą polecamy modyfikować wedle uznania, bo być może natraficie na nowe, jeszcze piękniejsze miejsca).
Zatem – Jak spędzić kilka dni na Gran Canarii?
Dzień Pierwszy.
Trasę rozpoczynamy od
Agüimes, czyli urokliwego miasteczka położonego we wschodniej części wyspy. Nie ma żadnych problemów z parkowaniem przy ulicy – my zaparkowaliśmy, zaraz obok
Muzeum Historycznego (Wstęp do Muzeum to 2 Euro).
Warto udać się w głąb miasteczka, choćby po to aby zobaczyć kościół Iglesia de San Sebastian, czy wąskie, klimatyczne boczne uliczki przy których można znaleźć małe kawiarenki oraz lokalne sklepiki.
Kolejną piękną miejscowością na trasie, której warto poświęcić choćby 10 minut jest Telde. Wystarczy kilka minut aby zakochać się w cudownym krajobrazie.
Następnie jedziemy do krateru wulkanu Bandama, którego rozciąga się piękny widok na wyspę. Pech chciał, że podczas naszego pobytu doświadczyliśmy silnych wiatrów znad oddalonej
ok. 200 km Sahary, co skutkowało tym, że pomimo wysokich temperatur i zerowego zachmurzenia, powietrze było mało przejrzyste (wszystko przez to, że z wiatrem niesiony był drobny pustynny pył, który sprawiał że widoczność była mocno ograniczona – wręcz mgliście)
Wnętrze krateru ma do 200 m i prowadzi nim kręty szlak turystyczny, którym można zejść na sam dół.
Następnym punktem wycieczki, już na północy wyspy jest stolica Autonomii Kanaryjskiej: Las Palmas, która posiada jedną z najładniejszych plaż na Gran Canarii: Playa de Las Canteras.
Polecamy zaparkować na jednym z płatnych parkingów w pobliżu głównego deptaku, gdyż praktycznie niemożliwe jest znalezienie bezpłatne miejsce parkingowego przy ulicy (nawet poza sezonem). Ze względu na otaczające góry i wysokie budynki plaża może przypominać sławną brazylijską Copacabanę, co skutkuje tym, że w sezonie niestety ciężko znaleźć miejsce na wypoczynek. Wzdłuż plaży, biegnie deptak bogaty w sklepiki, kawiarenki, restauracje i lodziarnie, w których warto przycupnąć choćby na chwilę, aby nacieszyć wzrok i duszę nietuzinkowym klimatem oraz widokami.
Po krótkim relaksie na plaży jedziemy do oddalonego o kilkanaście kilometrów Arucas. Polecamy zaparkować w pobliżu kościoła Iglesia de San Juan, który na pierwszy rzut oka przypomina słynną Sagrada Familia w Barcelonie.
Prace nad nim rozpoczęto w 1909 roku,a budowa trwała aż 68 lat i w przeciwieństwie do tego ze starego kontynentu, szczęśliwie ukończono w 1977 roku. W Arucas znajduje się także fabryka rumu Destilerias Arehucas, w której rum zaczął być destylowany w 1884 roku. Miejsce o tyle ciekawe, że po bezpłatnym zwiedzaniu fabryki (na miejscu jest polska przewodniczka) następuje również bezpłatna degustacja( ͡° ͜ʖ ͡°) Jeśli czas na to pozwoli wizytę w Arucas można zakończyć spacerem po przepięknym utrzymanym we francuskim stylu Parque Municipal.
Z Arucas pojechaliśmy, naszym zdaniem, w tę ładniejszą, środkową część wyspy. Po drodze na krótki spacer odwiedziliśmy miejscowość Firgas, w której znajdziemy piękną „Promenadę Wysp Kanaryjskich” prezentującą bogactwa każdej z wysp; Kościół Parafialny Św. Rocha powstały na ruinach wybudowanej w 1502r świątyni San Juan Ortega, czy jeden z najładniejszych budynków miasta – gmach domu kultury.
Jadąc dalej w głąb wyspy dotrzemy do miejscowości Teror. Tutaj urokliwe, wąskie uliczki doprowadzą nas do bazyliki z XVIII wieku poświęconej patronce wyspy – Matce Bożej Sosnowej, która jest miejscem pielgrzymek wszystkich mieszkańców Gran Canarii.

Wyjeżdżając z miasteczka, nasza nawigacja nieco się pogubiła i wjechaliśmy w kręte i wąskie drogi wijące się ponad stromymi urwiskami, co sprawiło, że poczuliśmy delikatny zastrzyk adrenaliny podczas spokojnej jak do tej pory wycieczki. Podziwiając widoki, w końcu udało nam się dotrzeć do najwyższego na wulkanicznego szczytu wyspy: Pico de las Nieves (1,949 metrów nad poziomem morza). Pomimo, że nazwa oznacza „Śnieżny szczyt” to śniegu nie uświadczyliśmy, pomimo że raz na kilka lat zimą można ulepić tu małego bałwana 🙂 Na szczyt wygasłego już wulkanu można dostać się samochodem, bowiem droga wykorzystywana jest również przez wojsko (w pobliżu znajduje się baza wojskowa – łatwo poznać po dużym radarze w kształcie kuli). Jeśli widoczność jest dobra, z okolicy można zobaczyć słynny monolit Roque Nublo oraz wulkan na sąsiadującej Teneryfie : Pico del Teide.
Wracając na południe, warto wybrać wspaniałą trasę biegnącą przez malowniczy wąwóz Fataga. Jest to ta najbardziej zielona część Gran Canarii, którą z pewnością każdy doceni.
Planując tę samą trasę, warto wyruszyć wcześnie rano, aby mieć czas przeznaczony na spokojne zwiedzanie + dodatkowy zapas na obiad, lub zgubienie trasy przez GPSa 😉
Dzień drugi
Nieco spokojniejsza trasa biegnąca na południu wyspy.
W pierwszej kolejności proponujemy Pasito Blanco – luksusowe osiedle umieszczone przy ocenie. Pomimo, że osiedle zamknięte jest dla zmotoryzowanych turystów, to auto można za darmoszkę zaparkować przed szlabanem wjazdowym, aby potem piechotą wejść na teren osiedla i przespacerować się w kierunku mariny, podziwiając piękne wille i osobliwy klimat tego miejsca.


a zapach tej paelli roznosił się po całej marinie i nasze brzuszki płakały

Kolejną miejscowością na naszej trasie było Puerto Rico, gdzie można zobaczyć kaskadowo ułożone białe domy i hotele, oraz jedną z najbardziej zatłoczonych plaż jaką mieliśmy okazję odwiedzić. Nie polecamy jakoś szczególnie tej miejscowości ze względu „wylewające się” z każdej wolnej przestrzeni grupy turystów.
Z Puerto Rico blisko już do Playa de Amadores, tzw. „plaży zakochanych”, plaży o żółtym piasku, wodzie krystalicznej i widoku na sąsiadującą Tenefryfę. Plaża jest podobno miejscem kręcenia słynnych w Polsce „Pamiętników z wakacji” (lol). Ciekawostką może być to, że plaża została sztucznie usypana piachem z pustyń Afryki. Warto wpaść na szybką kąpiel w krystalicznie czystej wodzie, po czym jechać dalej do malowniczego Puerto de Mogán.

tutaj fragment dopiero usypywanej plaży 🙂

a tu już usypanej: Playa de Amadores
Puerto de Mogán jest niewielką wioską, niezapełnioną po brzegi hotelami tak wspomniane wyżej Puerto Rico. Dlatego też jest jedną z najbardziej malowniczych miejscowości na Gran Canarii. Zwana jest „małą Wenecją” ze względu na liczne kanały. Jest to wioska rybacka, w której znajduje się niewielka marina otoczona wąskimi uliczkami, między białymi i kolorowymi domkami, nad którymi zwisają więzy kwiatów. Miejsce jest na pewno warte polecenia. Ciekawostka: W miasteczku zakazano budować domy wyższe niż dwa piętra co bez wątpienia ma wpływ na urok tego miejsca.
Dzień 3
Maspalomas
Być na południu Gran Canarii i nie odwiedzić słynnych wydm Maspalomas to grzech. Na wyprawę brzegiem oceanu przy wydmach polecamy wysmarowanie się filtrem UV, założenie nakrycia głowy i zaopatrzenie się w zapas wody. Trasę rozpoczynamy od Meloneras (dojeżdża tam również autobus) i spacerem udajemy się w stronę latarni El Faro de Maspalomas (56 m wysokości), potem tylko przejście przez nadmorską promenadę aby po krótkiej chwili zobaczyć wydmy Maspalomas, którymi dojdziemy po kilku godzinach do Playa del Ingles. Sama trasa to ok 12 km, jednak nie będziecie się nudzić. Jest to raj dla naturystów, którzy mają wiele swoich okupowanych miejsc na wydmach. Chociaż muszę przyznać, że kilka godzin spacerowania pomiędzy „smutnymi słonikami” (if you know what I mean), dał się nam we znaki, za to widoki jakie można zobaczyć ze szczytów gorących piasków zrekompensowały nam wszystkie „niedogodności” związane ze spacerem.
Małe ostrzeżenie: Przy wejściu na deptak prowadzący do Maspalomas koczują często panie „szamanki/wróżki” które natarczywie łapią kobiety za dłonie chcąc powróżyć i wręczyć przy okazji badziewiastą bransoletkę. Łapy z dala od pań, gdyż łatwo możemy stracić swoją cenną biżuterię. Panie bowiem mają nasmarowane oliwą ręce i nawet nie zauważysz kiedy zostaniesz pozbawiona pierścionka i obrączki. Kto się da na to nabrać? No cóż, mijaliśmy tak właśnie oszukane osoby.
Dzień 4
Choć nam nie starczyło czasu, to proponuję udać się również na zachodnią, nieco mniej turystyczną część wyspy, na której przemierzając kręte drogi biegnące wzdłuż oceanu można podziwiać poniższe widoki:
Dzień 5, 6, 7
Odpoczynek. Czym byłaby wizyta na Kanarach bez beztroskiego wylegiwania się na piaszczystych plażach, picia drinków z palemkami i błogiego leniuchowania? Nie zawsze trzeba zobaczyć wszystko i czasem warto znaleźć chwilę na relaks:)
Podsumowanie
Gran Canaria nie bez powodu zwana jest Kontynentem w miniaturze. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, szerokie plaże, urokliwe zatoki, kameralne miasteczka, malownicze krajobrazy, strome wąwozy, uśmiechnięci ludzie i dobre jedzenie.
Prawdą jest natomiast to, że jeśli ktoś zwiedził już
Maderę czy Azory, to wyspa może nie zrobić już tak niesamowitego wrażenia jak jej portugalskie „sąsiadki”. Jednak mimo wszystko polecamy – szczególnie, że w dobie tanich lotów, można zorganizować sobie niezapomniane kilkudniowe wakacje za bardzo fajny pieniądz .
*1. Dla osób, które chcą kupić taniej perfumy, alkohol, szmaty, czy papierosy ważną informacją będzie to, że pod Las Palmas znajduje się Centrum Handlowe z drogeriami i sklepami, m.in. Primark, Zara, itp.
*2. Wynająć samochód można na wiele sposobów. Rezerwacji dokonujemy przed wyjazdem poprzez strony wypożyczalni, bądź (jeśli hotel oferuje taką możliwość) robimy to na miejscu w hotelu. Druga opcja jest o tyle wygodna, że jedyne czego potrzebujemy to kilku minut i danych osobowych (i oczywiście karty kredytowej). Najczęściej w lobby hotelowym umiejscowiony jest punkt wypozyczlani gdzie wprowadzamy dane, a po złożeniu zamówienia auto dostarczane (jak i potem odbierane) spod drzwi hotelu. Żadnej papierologii, szukania wypożyczalni, żadnych problemów – można rzec – rozwiązanie debiloodporne.