Pomimo bardzo niesprzyjającej aury (15 stopni i niemal nieustanny deszcz) na imprezę ściągnęły setki kolorowych ludzi.
My jednak poza standardowym zwiedzaniem postanowiliśmy sprawdzić czy znajdziemy coś do jedzenia.
Co do samego konwentu, to muszę przyznać, że organizatorzy stanęli na najwyższym poziomie.
W każdej chwili na konwencie działo się coś wartego uwagi i każdy mógł znaleźć coś dla siebie:
Koncerty – bardzo klimatyczne kapele rozgrzewały zmarznięty tłum ludzi muzyką Rockabilly. Takie zespoły jak The Jet-Sons, czy Burnin’ Hearts sprawiły, że każdy mógł się przenieść do Ameryki lat pięćdziesiątych. Pomimo teoretycznie małych składów (gitara, bas, perkusja) scena wypełniona były po brzegi brzmieniami charakterystycznymi dla tamtych lat. Zdecydowanie warte uwagi i aż dziw bierze, że muzyka ta nie jest bardziej popularna.
Scena wystawców – tutaj każdy mógł podpatrzeć jak pracują najlepsi artyści tworząc swoje dzieła, poczuć charakterystyczny zapach tuszu i niemal ogłuchnąć od jednostajnego brzęku maszynek, który sprawiał, że miało się wrażenie jakby wchodziło się do wielkiego ulu. Poza tym, można było kupić różne pierdoły, takie jak kolczyki, koszulki, breloki itp itd.
Scena konkursowa – tutaj przez dwa dni prezentowane były tatuaże w różnych kategoriach zrobione przez artystów podczas trwania konwentu. Na tej samej scenie odbywały się pokazy specjalne jak np pokaz mody Candy Studio i sinfashion.pl, czy wielkie show It’s a Freak Show trupy artystycznej Bandit Queen Circus.
It’s a freak show, moim zdaniem to chyba najciekawszy pokaz pierwszego dnia (jak nie całego konwentu). Przedstawienie przepełnione czarnym humorem, groteską czy klasyczną sztuką cyrkową zachwyciło swoją oryginalnością i wysokim poziomem. Było to coś niesamowitego do tego stopnia, że po zakończeniu sztuki miało się wrażenie, że wszystko co nas otaczało było jakieś takie zwykłe, smutne i po prostu nudne…
Zmieńmy jednak nieco temat – pogadajmy o jedzeniu.
Tak jak się spodziewałem, nie było najmniejszych problemów ze znalezieniem żarcia. Wszędzie unosił się charakterystyczny zapach grillowanego mięsa, który dobitnie świadczył o obecności standardów typu kiełbas, karkówek czy szaszłyków. Można tez było napić się herbaty i zagryźć ciastem, lub, co nas zaciekawiło najbardziej, spróbować wegetariańskiej kuchni bliskiego wschodu.
Pomimo, iż jestem zadeklarowanym mięsożercą to zaryzykowałem i skusiłem się na Tortille z Falafelami i Hummusem, oraz na Samosa (nie jestem pewien jak to się odmienia).
Tortilla to mistrzostwo świata. Placek wypełniony falafelami (takie kulki z ciecierzycy smażone na głębokim oleju), warzywami oraz pastą hummus sprawił, że dzień stał się dużo przyjemniejszy.
Natomiast Samosa… Cóż – kapeć z gotowanymi warzywami. Nic dodać, nic ująć.
Podsumowując.
Pomimo paskudnej pogody impreza bardzo udana. Różnorodność doznań audio-wizualnych podczas imprezy sprawiła, że dzień był dużo bardziej kolorowy niż w rzeczywistości.
Jeśli ktoś się zastanawia czy warto, to odpowiem – zdecydowanie warto.
Także, do zobaczenia za rok!
Poniżej kilka linków:
Oficjalna strona konwentu: http://wroclaw.tattookonwent.pl/
Lista wystawców: http://wroclaw.tattookonwent.pl/wystawcy/studio
Fanpage konwentu: https://www.facebook.com/WroclawTattooKonwent?fref=ts
Fanpage Grupy Bandit Queen Circus: https://www.facebook.com/banditqueencircus.freakshow
Fanpage zespołu The Jet Sons: https://www.facebook.com/jetsonsrock