Co trzeba zjeść w Malezji i Singapurze. Top 10

Już nie raz wspominaliśmy, że Malezja to kulinarna mekka. Nie tylko Penang słynie z najlepszej, azjatyckiej kuchni. W każdym mieście znajdziecie coś dla siebie. Mieszanka kultur wpłynęła mocno na kuchnię malezyjską więc mamy tu wiele przysmaków z kuchni zarówno chińskiej jak i indyjskiej.
Grzechem jest nie próbować ulicznego jedzenia. Nie dość, że jest łatwo dostępne, kosztuje grosze to jest to eksplozja smaków. „Niebo w gębie” jak mawia moja mamusia 😃
Co polecamy spróbować będąc w Malezji i Singapurze:
  1. Satay – są to szaszłyczki drobiowe, wołowe lub jagnięce, podawane z sosem orzechowym (mniam!!!) oraz ogórkiem i cebulą (podobno do „schłodzenia” ostrych smaków mięsa. Jest to proste a zarazem obłędne danie. Mięso przesiąknięte marynatą rozpływa się w ustach (aż nam ślinianki zaczęły pracować):-)

2. Char Kway Teow – smażony ryż podawany z krewetkami, kiełkami fasoli, chilli, szczypiorkiem, chińską kiełbaską (delikatnie słodka). Całe danie jest lekko ostre, słodkie i mega aromatyczne! Jak byliśmy tak głodni, że musieliśmy zjeść coś w ciągu 30 sekund bo inaczej kaplica, wybór zawsze padał na Char Kway Teow.

3. Curry Mee – jest to zupa na bazie mleka koksowego, jak się domyślacie z curry 😃 Znajdziemy tam również krewetki, pastę chilli, makron, miętę. Najlepsza jaką jedliśmy była dostępna w małej budce na kółkach przy New Lane Hawker Center (George Town).

4. Soya Sauce Chicken – pewnie myślicie – zwykły kurczak. Też mieliśmy takie odczucia, jednak okazało się, że jest to najlepszy kurczak jaki jedliśmy w życiu. Miękkie, białe mięsko otoczone słodką marynatą, która delikatnie skarmelizowała się podczas pieczenia i ten ledwo wyczuwalny aromat dymu z wędzenia…. Chińczycy uwielbiają to danie, serwują tego kurczaka nawet podczas obchodów Nowego Roku. My spróbowaliśmy go w Singapurze, a dokładniej w Hong Kong Soya Sauce Chicken Rice and Noodle czyli najtańszej restauracji z gwiazdką Michelina (całe danie kosztowało uwaga… 12 zł).
5. Penang Laksa – kolejna zupa legenda, tym razem słynna najbardziej Penang. Jej tamaryndowy bulion jest lekko kwaśny, a to podobno dlatego, że w środku znajdziemy makrelę. Oprócz rybnego wywaru w środku pływa makaron, imbir, liście kafiru, ogórek, cebula oraz standardowo chilli. Nie jest to nasza ulubiona zupa, ale wiele osób się nią zajada i warto spróbować czegoś nowego 🙂

6. Chwee kueh – jest to popularne, szczególnie w Singapurze śniadanie. Są to kulki zrobione głównie z mąki ryżowej i wody ale to co jest tutaj najważniejsze to sambal (ostry sos) i swojego rodzaju „posypka”. Smakuje trochę jak smażona cebulka, a że my (szczególnie ja) jesteśmy fanami cebuli także tego… 😉

7. Nasi Lemak – tradycyjny przysmak w Malezji. Jedzony zarówno na śniadanie, jak i na kolacje. Kosztuje grosze (około 1-2 zł) a jest bardzo pożywny. Często wygląda jak stożek zawinięty w liść bananowca. W środku znajdziemy ryż ugotowany w mleku kokosowym, jajko, sambal (sos chilli) i co najważniejsze anchovis nadające „kopa” całej potrawie. Jak chcemy  żeby danie było bardziej treściwe podadzą nam do tego nogę kurczaka usmażoną na głębokim tłuszczu 🙂

8. Claypot Rice – znaleźliśmy go w Singapurze w China Tow. Jest to jednogarnkowe danie, długo gotowane/pieczone pod przykryciem, (jak nazwa wskazuje) w glinianym kociołku. W środku znajdziemy ryż, wieprzowinę (głównie boczek), kawałki kurczaka, chińską kiełbasę oraz warzywa.  Ryż przypieka się do dna i dlatego danie ma charakterystyczny, „dymny” posmak. Podawane jest z gęstym, ciemnym sosem sojowym.

9. Red Snapper  – jest  to ryba z rodziny okoniowatych, po polsku zwana wdzięcznie lucjanem czerwonym. Sposób jej przyrządzenia wybierany jest przez gościa knajpy. My wybraliśmy pieczoną rybę z czosnkiem i sosem sojowym, chociaż przyznam, ze te przygotowywane na sposób „tajski” wyglądały obłędnie. Co tu dużo mówić, po prostu pyszna rybka! A że rybka lubi pływać, przejdźmy teraz to ostatniego płynnego przysmaku. I nie, nie będzie to alkohol 😉

10. Cendol – jest to deser, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Marzymy o nim podczas 30-stopniowych upałów w Polsce. Orzeźwiający, słodki i … sycący. Jego skład jest jak łamigłówka – nie wiemy co widzimy. Jego przygotowanie jest bardzo proste. Wielka bryła lodowa jest kruszona specjalną maszyną  po czym zalewana mlekiem kokosowym z dodatkiem brązowego cukru. Do tego dodaje się zielony makaronik (wyglądający jak zielone żelko-robaczki) i … czerwoną fasolę (wtf?!). Całość jest genialna. Trzeba spróbować – najlepszy jaki jedliśmy znajduje się w naszym ukochanym George Town. 

Pe.




Images are for demo purposes only and are properties of their respective owners. Old Paper by ThunderThemes.net