Jeden dzień w Mediolanie?
Czemu nie? Aż chciałoby się krzyczeć:
Na początek trochę suchych faktów:
Mediolan (liczący 1,3 miliona mieszkańców) jest stolicą regionu Lombardia. Położony w sąsiedztwie Alp i jezior, jest na wyciągnięcie ręki przy tylu dostępnych, tanich lotach z Polski do Bergamo.
Do stolicy Lombardii w ok. godzinę dostaniemy się z lotniska w Bergamo (pociągiem lub samochodem ok 60 km). Jeśli obierzemy za transport samochód trzeba się liczyć z przejazdem płatną autostradą. Na odcinku Bergamo – Mediolan opłata wynosi ok. 3,5- 4 Euro.
Aby zredukować zanieczyszczenie powietrza, władze Mediolanu wprowadziły tzw. „Ecopass”. Jest to opłata rzędu 2-10 euro (w zależności od rodzaju silnika), którą uiszcza się za wjazd do centrum miasta, w tzw. strefę C (8,2km kw.). Ecopass wymagany jest jedynie w dni robocze w godzinach 7.30 do 19.30 z wyłączeniem weekendów więc nam cebulakom się upiekło. Nie warto kombinować – specjalne kamery monitorują wjazd pojazdów fotografując ich numery rejestracyjne, a mandat za nieopłacony Ecopass wynosi od 70-250 euro.
Opłatę należy uiścić w ciągu następnych 24 godzin.
Wjeżdżając do Mediolanu autem, warto zaparkować na parkingu strzeżonym (ok. 3 euro/h) gdyż słyszeliśmy, że zdarzają się kradzieże/wybicia szyb w niestrzeżonych miejscach. Nie wiemy ile z tego to prawda, a ile kit wciskany przez obsługę wypożyczalni aut chcącej wcisnąć dodatkowe ubezpieczenie.
Mając do dyspozycji tylko jeden dzień wyznaczyliśmy trasę najpopularniejszych miejscówek, pomijając stadion San Siro:
Rozpoczynając zwiedzanie od samego centrum Mediolanu, możemy być pewni sporych tłumów (zwłaszcza w sezonie). Nawet bez mapy (podążając za tłumem) trafiliśmy do monumentalnej katedry Narodzin św. Marii, która mieści się na Piazza Duomo. Jest ona trzecią co do wielkości katedrą w Europie. Podobno warto wejść do środka i podziwiać z góry widok roztaczający się na stolicę mody.
Nasz entuzjazm zgasiła jednak kilometrowa kolejka do (bezpłatnego) wejścia. Idziemy dalej.
Tuż po lewej stronie katedry znajduje się ekskluzywne centrum handlowe/galeria z XIX wieku: Vittorio Emanuele II wraz z najbardziej znanymi luksusowymi sklepami takimi jak: Prada, Gucci, itp. Wszystko fancy.
Wchodząc do galerii od razu zwróciliśmy uwagę na wspaniałą posadzkę pod nogami oraz szklaną kopułę nad głowami. Ładne to.
Przechodząc przez galerię doszliśmy do placu La Scala czyli miejsca gdzie znajduje się jeden z najsłynniejszych teatrów na świecie: Teatro alla Scala.
W pobliskiej kawiarni zrobiliśmy, krótką przerwę na espresso i rurkę z kremem, której nazwy nie pamiętamy. Najważniejsze, że było z nutellą 😀
Z La Scali zmierzaliśmy w kierunku XIV-wiecznego Zamku Sforzów (Castello Sforzesco), do którego wystarczy przejść 15 minut drogi. Przechodząc obok całkiem sporej fontanny weszliśmy na teren ceglanego zamku. Narożne baszty, duży plac sprawiają miłe dla oka wrażenie. Idąc przed siebie, wyszliśmy z terenu zamku, mijając fosę trafiliśmy do parku Sempione (Parco Sempione). Jest to doskonałe miejsce na odpoczynek i zebranie sił na dalszą, pieszą wycieczkę po Mediolanie.
Największą przyjemność sprawił nam jednak spacer uliczkami, oddalonymi centrum i od turystów. Tak trafiliśmy pod renesansowy Kościół Santa Maria delle Grazie, w którym można zobaczyć słynne dzieło Leonarda da Vinci: „Ostatnia wieczerza”. Bilet wstępu kosztuje ok. 36 euro za obejrzenie słynnego dzieła – wymagana jest również dużooooo wcześniejsza rezerwacja.
Po drodze do Bazyliki św. Ambrożego trafiamy do Museo nazionale della scienza e della tecnologia Leonardo da Vinci, gdzie znajdują się maszyny wymyślone przez samego da Vinci.
Trochę kalorii spaliliśmy przez te kilka godzin więc brzuchy zaczęły wołać „jeeeść”. Na szczęście w pobliżu w końcu znaleźliśmy niewielką knajpkę Ristoro Monterosso serwującą pizzę i foccacię w kawałkach.
Posililiśmy się kawałkiem, podzielonym na kilka „gryzów” i ruszyliśmy w kierunku z pozoru skromnej bazyliki Sant Ambrogio:
Z bazyliki Św. Ambrożego udaliśmy się do naszego kolejnego celu czyli dzielnicy kanałów – Naviglio.
Po kilkugodzinnym spacerze z ulgą usiedliśmy na ławce, mieszając się w tłum miejscowych i turystów odpoczywających nad brzegiem Darseny.
W pobliżu kanału, na skrzyżowaniu ulic znajduje się Porta Ticinese czyli dawna, główna brama miasta.
Wracając do samochodu wstąpiliśmy do małego straganiku, gdzie przesympatyczna babuszka skasowała nas jak za zboże, a kupiliśmy tylko kilka pomidorków na kolacje:-) Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że były to nasze najlepsze pomidory w życiu.
A tak przy okazji…
Kojarzycie te markety Simply? Są dostępne również w Mediolanie. Ceny są bardzo przystępne, a produkty mocno różnią się od tych dostępnych w Polsce. Możecie tu kupić dobrej jakości prosciutto, bagietę oraz jędrne oliwki no i winko za 2 Euro 😉 Tak zafundowaliśmy sobie jedną z najlepszych kolacji naszego życia, którą zjedliśmy wieczorem nad bajecznym Lagio di Annone (…klik..)
Podsumowując Mediolan miło nas zaskoczył, zwłaszcza po tylu negatywnych opiniach krążących po internecie.
Na pewno złożyło się na to kilka czynników, takich jak pogoda czy początek sezonu ale spokojny spacer w mniejszej i większej od centrum zrelaksował nas oraz pozwolił (chociaż w małym stopniu) zobaczyć jak żyją Mediolańczycy.
Pe.