Po przylocie do Malagi zastanawialiśmy się, w którą stronę Andaluzji pojechać. Czy w stronę Kordoby, czy Granady, a może Sewilli?
Padło na mekkę Flamenco – Sewillę. Wiedzieliśmy o niej tylko to, że nie ma dostępu do morza więc patrząc przez ten pryzmat nie była na naszej liście „Umrę jak nie zobaczę”. A powinna być już wtedy!
Okazało się, że prawdziwy skarb Andaluzji zostawiliśmy sobie na koniec. Rozumiem ludzi zakochanych w Barcelonie, kiedyś też do nich należałam jednak śmiało mogę stwierdzić, że Sewilla jest najpiękniejszym hiszpańskim miastem jakie widzieliśmy.
Do Sewilli zawitaliśmy wieczorem, po drodze zahaczając o Kadyks.
Nie jedząc za wiele cały dzień, umieraliśmy z głodu. Dlatego naszym jedynym celem było znalezienie porządnego żarełka. Wyszliśmy z naszego pokoju AirBnB jak na autopilocie myśląc: „Dejcie jeść!”. Po przekroczeniu mostu Puente San Telmo ukazała nam się wieczorna panorama miasta.
Szybko zapomnieliśmy o głodzie. Nasze oczy wędrowały po oświetlonych budynkach, nie mogąc się nadziwić: „Jak tu pięknie”.
Zrobiliśmy sobie spacer po starym mieście trafiając do restauracji: La Bodega de la Alfalfa. Wchodząc czuliśmy się trochę niepewnie bo knajpa była pusta… Naszą złotą zasadą jest: „Wchodź tam gdzie jest dużo miejscowych”. Zaryzykowaliśmy. Gdy zamówiliśmy tapasy knajpa zaczęła się zapełniać, a jak wyszliśmy nie było już wolnych miejsc. Tam zjedliśmy nasze najlepsze hiszpańskie przysmaki. Zamawiając deskę serów i dojrzewających szynek (w tym jamón ibérico) wzięliśmy do tego 6 tapasów (na zakąskę) i litrowy dzban Sangrii. W planach mieliśmy zamówienie dań głównych ale same tapasy były rozmiaru dań obiadowych. Wtedy zrozumieliśmy dlaczego Kelner patrzył na nas z podziwem jak zamówiliśmy po desce smakołyków, kilka talerzy tapasów i w dodatku zostawiliśmy menu „na później”.
Wydaje nam się, że Kelnerzy robili zakłady czy wszystko zjemy. Pewnie przegrali ?
Wyturlaliśmy się z knajpy, gubiąc się w uroczych uliczkach miasta, podziwiając witryny sklepików.
Wstając następnego dnia nie mogliśmy doczekać się, aż zobaczymy za dnia to co widzieliśmy w wieczorem.
Zaczęliśmy od placu Plaza de España, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Sewilli.
Znajdują się tam cztery mosty symbolizujące cztery królestwa: Leon, Nawarrę, Aragonię oraz Kastylię. Plac otacza półkolista galeria, której ściany i murowane ławki zdobią kolorowe azujelos czyli kwadratowe, ceramiczne płytki, pokryte nieprzepuszczalnym i błyszczącym szkliwem. Każda ławka przedstawia jedną z 48 prowincji Królestwa Hiszpanii.










W pobliżu placu znajduje się Uniwersystet. Pożałowaliśmy aż, że nigdy nie byliśmy Erazmusami w tym mieście.
Zmierzając w kierunku Katedry, po lewej stronie przy rzece można zauważyć okazałą wieżę Torre del Oro czyli tzw. Złota wieża. Wybudowana w XII wieku, nazwę zawdzięcza złotym kafelkom, które ją przykrywały lub jak twierdzą Hiszpanie, sztabkom złota, które tu składowano. Aktualnie w środku znajduje się Muzeum Morskie (Museo Martímio).
Idąc wzdłuż rzeki Gwaldakawir, po prawej stronie zobaczyć można najstarszą w Hiszpanii arenę do walk z bykami: Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla. Już niebawem po dwa tygodnie po Wielkanocy, organizuje się tu coroczny festiwal walk byków Feria de Abril.
Gdy zgłodniejecie warto udać się zjeść w jednym z ponad dwudziestu stoisk w budynku zaprojektowanym (1861 r.) przez samego Gustava Eiffela czyli w Mercado Lonja del Barranco. Stoiska oferują tapasy, dojrzewającą szynkę, lody, soki, piwo więc każdy znajdzie coś dla siebie. Miejsce wygląda dosyć ekskluzywnie ale ceny są przystępne (od 2,5 euro za tapasy).
Będąc w słonecznej Sewilli nie trudno jest nie zauważyć kontrowersyjnej rzeźby zaprojektowanej przez Jürgena Mayera czyli Metropol Parasol.
Ta największa na świecie, drewniana rzeźba (26 metrów wysokości) została ukończona w 2011 roku i kosztowała około 100 milionów euro. Przypomina wielkie grzyby połączone ze sobą (z tarasem widokowym na samej górze).
Docierając na plac Plaza Nueva, położony w centrum miasta zagubiliśmy się w wąskich uliczkach.
Bywało tak, że 5 razy szliśmy tę samą, podziwiając wystawy sklepików i butków.
A nam sam koniec zostawiamy perełki Sewilli czyli Katedrę Najświętszej Marii Panny. Jest to największa, gotycka katedra na świecie wybudowana w XVI wieku na miejscu meczetu. Pozostałościami po meczecie jest dawny minaret czyli dzwonnica Giralda oraz Patio de los Naranjo.
Podobno w 1401 roku podjęto decyzję o budowie Katedry głosząc: „Będzie tak wspaniała, że każdy, kto ją zobaczy, uzna, że jesteśmy szaleńcami”.
Tu znajduje się również grobowiec ze szczątkami Krzysztofa Kolumba.
Kolejną perłą jest wpisany na listę UNESCO Real Alcazar czyli bogato zdobiony Pałac Królewski. Znajdują się tu przepiękne ogrody.
Miejsce to ma sporo ciekawych historii takich jak:
– Podjęcie decyzji o wysłaniu ekspedycji Fernanda Magellana,
– Przyjęcie Krzysztofa Kolumba po podroży do Ameryki przez Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylijską,
– Miejsce kręcenia Gry o Tron ?
Jeśli chcecie dowiedzieć się, które sceny były kręcone w Alkazarze, lub gdzie w Sewilli kręcono Borata i Gwiezdne Wojny oglądajcie u nas na Youtube:
Sewilla należy do jednych z kilku miast, w których moglibyśmy zamieszkać dłużej. Jest magiczna, ludziom patrzy dobrze z oczu, jedzenie urywa tyłek, a pogoda dopisuje prawie cały rok (latem nawet za bardzo) ? Wspaniale było zakończyć Andaluzyjską przygodę w tym miejscu. Na pewno jeszcze tu wrócimy.
Pe.