Tydzień temu zacząłem tworzyć listę utworów, które są w stanie przenieść słuchacza w okolice roku dwutysięcznego, jednak w trakcie jej tworzenia zorientowałem się, że nie ma szans aby ze wszystkich gatunków muzycznych wybrać tylko dziesięć utworów… Postanowiłem, że rozbije listę na dwie części i jak w zeszłym tygodniu pojawiła się lista rockowych kawałków (swoja drogą i tak zabrakło wielu dobrych utworów), to dzisiaj lista POP.
Pomimo tego, że nie jest to gatunek jakoś specjalnie bliski mojemu sercu, to nie da się tych piosenek nie słuchać – lecą wszędzie – radio, telewizja, internet, kluby itd itp. Z morza chłamu (który niestety dominuje w tej działce branży muzycznej) wybrałem dziesięć piosenek, które o dziwo da (lub dało – w końcu to było ok 15 lat temu) się słuchać i czasem, słysząc którąkolwiek z nich powracają miłe wspomnienia z czasów szkolnych.
Kolejność, jak zawsze, przypadkowa.
1. Britney Spears – I’m A Slave 4 U
Pomimo tego, że najbardziej znanymi „hitami” Britnej z tamtego okresu to … Baby one more time, czy Oops I did it again, to zdecydowałem się na nieco młodszy utwór, bo był to chyba pierwszy i jedyny kawałek zbuntowanej nastolatki, który był całkiem spoko. Księżniczka popu szybko spadła z piedestału i pomimo usilnych prób wrócenia do popowej elity chyba już nic z tego nie będzie. Swoją drogą, miano „księżniczki pop” dużo bardziej należało się wokalistce z kolejnego punktu:
2. Christina Aguilera – Fighter
Tak – o wielu gwiazdkach pop można powiedzieć, że to niepotrafiące śpiewać beztalencia, jednak do tego grona nie zalicza się drobniutka (w tamtych czasach) Christina, której głos był wprost rewelacyjny – mocny, dźwięczny i z niesamowitą skalą. Pomimo średniej jakości pierwszych singli (choćby tragiczny Genie in a bottle), wydała kilka dobrych piosenek, a to że faktycznie potrafi śpiewać udowodniła choćby w filmie Burlesque, do którego nagrała 8 znakomitych piosenek. Szkoda tylko, że jej talent wokalny nie szedł w parze z dobrym gustem…(klik)
3. P!nk – Get The Party Started
Jak dwie pierwsze gwiazdki wyglądały jak cukierkowe czirliderki, to Pink wyglądała trochę jak zapaśniczka przeprane w damskie ciuchy. Nie wiem dlaczego, ale od początku polubiłem tą dziewczynę – zawsze nieco rockowo, bez zbędnego negliżu i z odpowiednią ilością powera. Tak – do dziś lubię Pink.
4. The Black Eyed Peas – Let’s Get It Started
Pierwszy band w naszym zestawieniu. Chyba jako pierwsi (w mainstreamie) połączyli hip-hop, muzykę pop i funk w jedną zgrabną całość. Co prawda zespół już nie istnieje, ale ich główni wokaliści (Will I Am oraz Fergie) nadal tworzą i to z całkiem niezłymi produkcjami. BEP byli chyba moim ulubieńcem w tamtym okresie, bo tworząc ta listę wytypowałem aż 6 utworów, które mogłyby się tutaj znaleźć. No i od zawsze podkochiwałem się w Fergie (albo jej brzuchu – sam nie wiem)
5. Shakira – Objection (tango)
Jak już mowa o brzuchach, to wspomnieć muszę o najładniejszym brzuchu szołbizu, czyli tym należącym do Shakiry. Kolumbijka zadebiutowała singlem Whenever, wherever, który z miejsca stał się hitem (po części dzięki tańcu brzucha), jednak to jej późniejsze dokonania przekonały mnie do tej wokalistki. Łączenie brzmień latynoskich z lekką nutą gitarowych brzmień i muzyką POP wyszła jej na dobre i do dziś możemy słuchać jej nowych kawałków.
6. Nelly – Dilemma ft. Kelly Rowland
Dobra – przyznaję bez bicia – utwór jest kosmicznie słaby. Pseudoraper Nelly razem z eks-wokalistką Destiny’s child(o której nikt już nie pamięta), nagrali wspólnie rzewną piosenkę o miłości ii kwiatkach… Było to tragiczne, ale mimo wszystko mam z nią dobre wspomnienia i na liście musiała się znaleźć – koniec, kropka.
7. Gorillaz – Clint Eastwood
Jak o pozycji spod numeru sześć wiele dobrego powiedzieć nie można, to jego zupełnym przeciwieństwem jest pozycja numer 7. Gorillaz rozgrzała już nieco znudzoną cukierkowymi pioseneczkami publikę wprowadzając mroczny, funkowo-hip-hopowy klimat, połączony z komiksowymi postaciami, które były tym bardziej ciekawe im dłużej ludzie się zastanawiali kto właściwie za tym stoi. Rzekłbym nawet, że to właśnie dzięki nim, band odniósł sukces, bo tuż po coming oucie (w którym okazało się że za wszystkim stoi wokalista Blur), o bandzie zrobiło się cicho, aż w końcu rozpadli się, pozostawiając jednak po sobie cztery genialne płyty.
8. Eminem – The Real Slim Shady
Przełom milenium to również debiut „białego rapera zaakceptowanego przez czarnych braci”, Marshalla Mathersa, znanego jako Eminem. I pomimo, że to co tworzy (tworzył) było teoretycznie hip-hopem, to pardziej podpiąłbym to pod pop. Komiczne teledyski, ładne melodie, wesoły wokal były znakiem rozpoznawczym tej piosenki, dzięki czemu trafiła również do mainstreamu.
9. Eminem – Stan ft. Dido
Zostańmy jeszcze przez moment z Eminemem, bo w tamtym okresie razem z nikomu nieznaną wcześniej piosenkarką o pseudonimie kojarzącym się z erotycznymi zabawkami dla dorosłych wydał jeszcze jeden singiel, którego nie mogło zabraknąć na liście. Matters znany jest nie tylko z prześmiewczych i żartobliwych utworów, ale też (lub głównie) z tych bardziej mrocznych, opowiadających o jego ciężkich początkach i niezbyt wesołym życiu…
10. N Sync – Girlfriend
Well… Co tu dużo mówić – mimo że bardzo cenię aktualne dokonania Justina Timberlake’a, to w tamtym okresie raczej spoko nie był… Kręcone, tlenione włoski, kolorowe pioseneczki i obowiązkowo zsynchronizowany układ taneczny… Dzięki bogu, znalazł lepszych producentów, którzy pokierowali jego karierę we właściwym kierunku.
Bonus.
a czego słuchaliśmy w Polsce?
Oczywiście – Czerwone Korale! 😉